Podróżowanie jest nauką życia, poznawaniem samego siebie i odkrywaniem różnorodności. Jest możliwością poznawania innych kultur i miejsc, rozwijania więzi rodzinnych oraz zdobywania doświadczenia.
Pierwszą podróż odbyłam mając niespełna trzy miesiące. Przejechałam z moimi rodzicami pół Europy i wylądowałam we Włoszech, w których teraz jestem całkowicie zakochana. Italia jest destynacją, którą odwiedzam najczęściej, skończyłam filologię włoską, uwielbiam ten język, historię i kulturę. Przypadek? Nie sądzę! Została mi podświadomie zaszczepiona miłość do tego kawałka ziemi, gwarnej kultury, melodyjnego języka z niezwykle skomplikowaną gramatyką i pysznej w swojej prostocie kuchni. Rodzice podarowali mi pasję, którą teraz ja przekazuje mojemu dziecku.
Emanuela zabrałam na pierwszą włoską przygodę (w to samo miejsce, gdzie ja byłam po raz pierwszy), gdy ukończył 5 miesięcy. Przez okres 3 lat Emanuel odbył 17 podróży zagranicznych oraz 15 po swoim kraju, co daje średnio jeden wyjazd miesięcznie i ponad 750 000 przejechanych kilometrów. Do tego należałoby dodać nieskończoną ilość wyjazdów jednodniowych. Ilość moich podróży jest tak olbrzymia, że w pewnym momencie przestałam je liczyć. Zwiedziłam niemalże całą Europę, dużą część Afryki oraz Azji. Kolejnym, wielkim krokiem milowym jest podróż do Ameryki, która zdumiewa mnie socjologicznie i krajoznawczo.

Podróżowanie uważam za styl życia. Nie jest to dar, który otrzymujemy, a wyzwanie, które podejmujemy. Każdorazowo podróż mnie wzbogaca, pokazuje kim jestem i uświadamia dokąd zmierzam. Pokazuje moje słabości i miejsca, nad którymi muszę pracować. Dzięki podróżowaniu dorosłam, stałam się świadomym człowiekiem pełnym pasji i otwartości na inność. Podczas nich najmocniej uczę się jak być mamą. Uczę się siebie samej i poznaje moje dziecko. Widzę, jak reaguje ma sytuacje nagłe, na nowe miejsca, na ludzi, którzy mówią w innym języku i zachowują się odmiennie od naszej kultury. Pokazuje mu świat i razem odkrywamy inność.
Odkąd podróżuję z dzieckiem podróżowanie zmieniło się diametralnie. Zwiedzamy mniej, widząc i doświadczając o wiele więcej.
Podziwiamy mewy nad Bałtykiem, życie jaszczurek na wyspach greckich i zajadamy się gelato we włoskich centro storico. Łapiemy chwile i doceniamy bycie razem- uczenie się wzajemnie i podziwianie wszystkiego tego, co tworzy dane miejsce.

Emanuel uczy mnie, że ważniejsze jest doświadczanie podróżowania, niż tylko zwiedzanie nowych miejsc. Pokazuje, że ważniejsze jest realizowanie się w tym, co się kocha, niż zobaczenie każdego miejsca ujętego w przewodniku. Uczy mnie, żebym usiadła na piaszczystej plaży i oglądała zachód słońca budując zamki z piasku czy skacząc w fale, niż zwiedzała kolejny zabytek, nie celebrując danego miejsca i chwili. Wskazuje mi, abym skosztowała lokalnych steet foodów i nie bała się otworzyć na drugiego człowieka. Pokazuje, że podróżowanie nie jest tylko turystką. Podporządkowuje mnie swoim zasadom i pragnie tworzyć plan zgodny ze swoimi potrzebami. Uczy stawiania swoich potrzeb jako najważniejszych.
Uczy mnie życia.
Uczy mnie otwartości.
Uczy mnie siebie samej.
Jak przygotować się do pierwszej i każdej kolejnej podróży z dzieckiem?
Bądź otwarty na potrzeby swojego dziecka i twórz plan na bazie jego pragnień.
Przed wyjazdem przeanalizujcie wspólnie poniższe karty. Poznajcie miejsce, do którego jedziecie i wasz wspólny cel podróży. Niech dziecko narysuje swoje odpowiedzi.
Uwielbiam podróżować, ale podróże z dzieckiem to level wyżej! We Włoszech byliśmy gdy Laura miała 8 miesięcy. Otwartość włochów i to jak traktowali niebieskooką uśmiechniętą blondynkę mnie powalił! Zaczepiali nas uśmiechając się i zagadując po włosku 😅 Całe dnie spacerowałyśmy zdzierając koła spacerówki na włoskich kocich łbach, a zachwyt nie malał. Włochy to świetny wybór na podróż z dzieckiem, mam nadzieję że wkrótce uda nam się tam wrócić 😊
Tak. To prawda. Dzieci uczą nas, żeby nie spieszyć się, gdy idziemy w nowe miejsce. Przez kilka minut mogą robić tę samą czynność, jak przesypywanie piasku, przerzucanir kamyków między deskami ławki w parku. Dla nich to nowe doświadczenia, które wielu nam dorosłym wydają się bezcelowe. Dzieci mają swój cel – dzięki temu doświadczają, rozwijają swoje umiejętności manualne, a przede wszystkim rozwija się ich mózg. Gdy syn zaczął chodzić, zrozumieliśmy, że przejście 10 metrów w parku może zająć 20 minut, bo każdy patyk i kamyk to przecież coś, co trzeba dotknąć, podnieść, wyrzucić, itd. Wyjazdy z maluchami to trochę inna logistyka i zwolnienie tempa. Chociaż to wyzwanie, jeździjcie i spacerujcie, nawet kilka stóp od domu. I nie przejmujcie się, brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko. Jak mawiają Norwegowie: nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednie ubrania 🙂
PS. Nigdy nie zapomnę pierwszej mini wycieczki z naszym synem, do Doliny Mnikowskiej. Dotykanie skał było dla niego, wówczas mającego 5,5 miesiąca, czymś fascynującym.